Autor: Przemysław Śmit |
25.02.2014
Pamiętacie modę na buty minimalistyczne i zachwyt nad książką „Urodzeni biegacze” Christophera McDougalla? O ile zachwyt nad samą książką nie zmienił się (trzeba przyznać, że to naprawdę solidna lektura), to producenci butów do biegania zaczynają iść w zupełnie inną stronę, którą można określić powrotem do trendu obuwia „maksymalistycznego”. Co najciekawsze, aktualny trend butów „maksymalistycznych”, bardzo czerpie z tych minimalistycznych…
Skąd nagły zwrot akcji? Czyżby buty minimalistyczne nie przynosiły takich rezultatów jakich się spodziewano? Wydaje mi się, że w tym przypadku nie dojdziemy do jednego, spójnego wniosku. Dlaczego? Bo skończy się jak zawsze… Zwolenników minimalizmu znajdziemy tylu, ilu mamy zwolenników butów napchanych systemami i amortyzacją. Nie zapominamy oczywiście, że w przypadku tego typu dyskusji, pojawią się badania, niepodważalne argumenty, wypowiedzi ekspertów i setki opinii biegaczy piszących o sprawie z własnej perspektywy. I teraz dochodzimy do sedna: co wyniknie z tej przecudownej dyskusji? Nic. Ostatecznie każdy zostanie przy swojej racji.
Z perspektywy trenera i osoby bardzo zakorzenionej w środowisku biegowym, wyciągam jednak śmiały wniosek:
Fascynacja powrotem do korzeni, a co z a tym idzie moda na buty minimalistyczne, po prostu nie mogła odnieść sukcesu komercyjnego, dlatego producenci musieli zmienić kierunek biegu w stronę „maksymalizmu”. Dlaczego? O ile założylibyśmy, że minimalizm jest najlepszą rzeczą, która mogła spotkać biegacza, to rynek, a co za tym klienci, absolutnie nie był przygotowany na taką rewolucję. Zwyczajnie w zapatrzeniu się na produkt i ideę, zabrakło odpowiedniej edukacji wśród osób biegających. W konsekwencji buty minimalistyczne spowodowały spustoszenie w gronie różnej maści biegaczy, co odbiło się czkawką w postaci kontuzji, przeciążeń i innych podobnych historii.
Buty minimalistyczne zaczęły nosić osoby, których aparat ruchu absolutnie nie był gotowy, na taką zmianę. Dalej już wszystko potoczyło się lawinowo. Po chwilowym popycie na „minimale” i gigantycznym wzroście sprzedaży w tym segmencie obuwia, sytuacja diametralnie się odwróciła. Od „minimali” odwrócili się biegacze, rzucając winę za kontuzję właśnie na w „rewolucyjne” buty. Sprzedaż spadła, entuzjazm opadł, zysków nie było… a żyć trzeba dalej.
Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko butom minimalistycznym i uważam, że to naprawdę doskonałe narzędzie uzupełniające trening biegacza, pod warunkiem, że dostosujemy narzędzie do realiów, a nie na odwrót. Co konkretnie mam na myśli?
Jeśli damy but minimalistyczny osobie bez doświadczenia biegowego bądź takiej z nadwagą, to możemy być pewni, że po paru treningach zaobserwujemy u naszego pacjenta problemy w obrębie piszczeli, łydek lub innych newralgicznych miejsc. Co potem? A potem to już niemal pewne, że nasz pacjent zacznie rekordowy sprint w kierunku kontuzji.
Jak zatem dostosować narzędzie w postaci „minimali” do realiów? Przede wszystkim nie porywać się od razu na głęboką wodę. Buty minimalistyczne są świetnym rozwiązaniem w przypadku stosowania ich od czasu do czasu lub jako element uzupełniający docelowy trening. Robisz 40 minut wybiegania, które później okraszasz przebieżkami/rytmami? Zrób wybieganie w „normalnych” butach, a przebieżki wykonaj w obuwiu minimalistycznym. Biegasz 5 razy w tygodniu? Załóż „minimale” na jeden trening i potraktuj ten trening jako oddzielną jednostkę treningową. Masz dużą nadwagę, a Twoje bieganie jest marszem przeplatanym z truchtem? Potraktuj zatem buty minimalistyczne jako obuwie do chodzenia na co dzień. Zakwasy na drugi dzień gwarantowane…
„Maksymalizm” na własnej skórze (stopie)
Mam to szczęście, że jako pierwsza osoba w Polsce (w przypadku marki New Balance), mogłem doświadczyć biegania w bucie, który jest sztandarowym przedstawicielem aktualnie panującego trendu obuwia biegowego na świecie, czyli „maksymalizmu”. Mowa o modelu M980, z rewolucyjną (wedle zapewnień producenta) pianką Fresh Foam.
Na pierwszy rzut oka, M980 wygląda bardzo topornie i masywnie. Odczucia zmieniają się jednak po zrobieniu w butach pierwszych, biegowych kroków. Pianka daje poczucie dużej wygody, a co najbardziej dziwi, bardzo dobrze oddaje energię (oczywiście jak na but z amortyzacją).
M980 jak na but treningowy waży śmiesznie mało, bo 269 gramów. Niski 4-milimetrowy drop (różnica w wysokości buta między piętą, a palcami), powoduje, że pomimo grubej podeszwy (pięta 27mm, śródstopie 23mm), bardzo łatwo biegnie nam się z przedniej części stopy. I to w moim przekonaniu jest największa zaleta butów, które rynek nazywa butami „maksymalistycznymi” (Boże… co to za nazwa!).
Z jednej strony producent dostarcza nam bardzo dobrze zamortyzowany but, z drugiej konstrukcja buta nie prowokuje do rozpoczęcia kroku od „pięty” przez co lądowanie z dużą łatwością zaczynamy od śródstopia. Tego przynajmniej mogłem doświadczyć na własnej skórze.
Wracając do innowacji...
Pianka Fresh Foam, została zaprojektowana z myślą o odzwierciedleniu geometrii stopy biegacza przy zachowaniu odpowiedniej amortyzacji. Co ciekawe, but został skonstruowany w oparciu o technologię druku 3D. Zobaczcie zresztą sami.
https://www.youtube.com/watch?v=SeXTVaq7fKs
Pomijając ten cały technologiczny bełkot, New Balance po prostu chciało dać biegaczom przede wszystkim bardzo trwały i wygodny but. Po przebiegnięciu w nich ponad 250 kilometrów, uważam, że sprostali zadaniu. Tak czy inaczej, szkoda że nikt jeszcze nie skonstruował buta, który oddawałby przyjemność biegania boso, po świeżo skoszonej trawie…
Opis zdjęcia: Na zdjęciu jedna z wielu wersji kolorystycznych Fresh Foam, która już niebawem będzie dostępna w Polsce. Nieważne, czy but “działa” czy nie, trzeba przyznać, że jest po prostu ładny!
Podsumowując ten cały wywód związany z minimalami, maksymalami i innymi bzdurami – nie dajmy się zwariować technologiom, butom, trendom! Buty to tylko środek do celu, a najważniejsza w tym wszystkim jest po prostu radość i doskonałe samopoczucie po wykonanym treningu. Nie zapominajmy o tym!
Mateusz Jasiński,
www.TrenerBiegania.pl
facebook.com/MateuszJasinskiBieganie
Podobne artykuły
Hej wszystkim! 31.10.2014 to dla mnie data szczególna z kilku względów. Po pierwsze – dołączyłem do ekipy RuszamySie. Po drugie – minęło równo 6 miesięcy od daty rozpoczęcia moich treningów. Po trzecie – jest to mój pierwszy artykuł. Co skłoniło mnie do napisania tego tekstu? Głównie chęć dzielenia się dobrą nowiną z nieograniczoną liczbą ludzi. […]
Autor: Przemysław Śmit
18.12.2013
BieganieW grudniu tego roku, marka New Balance zaprezentowała limitowaną edycję modelu 890 dedykowaną Maratonowi Nowojorskiemu. Na tegoroczną edycję przygotowano but zainspirowany czterem do biegania na twardych nawierzchniach. Połączenie technologii Abzorb oraz REVlite zapewni bardzo dobrą amortyzację, przy zachowaniu niewielkiej wagi. Obuwie w rozmiarze 43 waży zaledwie 240g. Dzięki 8 mm różnicy wysokości pomiędzy położeniem pięty […]
Autor: Przemysław Śmit
20.08.2013
BieganiePiszesz bloga i do tego lubisz aktywnie spędzać czas? A może szukasz dobrej motywacji, żeby się ruszyć? Wystartuj w I Mistrzostwach Polski Blogerów w biegu na 5 km!
Autor: Przemysław Śmit
Od kilku miesięcy biegam dosyć regularnie. Minimum 2-3 razy w tygodniu, przynajmniej przez 30 minut. Z 3 km zrobiło się ich 5, a z 5-ciu 10 km. Jeżeli byłoby trzeba, to i 15-20 km by się pobiegło, ale kilka razy przeholowałem i musiałem odpocząć od biegania 2 miesiące. Zamiast dodawać kolejne kilometry szukam urozmaiceń, które […]
Autor: Przemysław Śmit