Historia Oscara Pistoriusa z pewnością nadaje się na filmową opowieść o cierpieniu, marzeniach i ich realizacji. Pistorius w wyniku wrodzonych wad stracił obydwie nogi zanim skończył pierwszy rok życia. Mimo kalectwa uprawiał sport – rugby, tenis, piłkę wodną, boks, zapasy oraz oczywiście bieganie.
Jest rekordzistą wśród niepełnosprawnych, w biegach na dystansie 100, 200 i 400 m, z czasami odpowiednio 10:91, 21:30 i 45:07 sekundy. Wyniki te były dobre na tyle, iż dano mu prawo do występu na olimpiadzie najpierw w Pekinie w 2008 roku, a także cztery lata później w Londynie, na olimpiadzie, która odbywała się w wakacje poprzedniego roku. Przed dopuszczeniem go do startu przeprowadzono wiele badań i testów. Ich wstępne wyniki wskazywały na to, że Pistorius nie wystąpi na olimpiadzie w Pekinie. Według badań biomechaniczne protezy miały dawać mu zdecydowaną przewagę nad zdrowymi zawodnikami. Niestety, decyzja o niedopuszczeniu go do zawodów została odroczona i zgodnie z wyrokiem Trybunału Arbitrażowego przy Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim z 2008 roku, reprezentant RPA został dopuszczony do zawodów.
Dlaczego niestety? Z jednej strony piękne jest oczywiście to, że Oscar mimo życiowego nieszczęścia nie poddał się i wałczył ze swoimi słabościami, osiągając przy tym bardzo dobre wyniki. Z drugiej jednak strony rodzi się pytanie: Czy propagowanie niepełnosprawności na zawodach, które stworzone zostały, by oddać kult atletom jest w porządku? Czy obecność Pistoriusa na olimpiadzie nie wywoła precedensu, po którym coraz większa ilość sportowców zamiast mięśni będzie wyposażona w najnowsze cuda techniki? Albo co gorsze, wyobraźcie sobie taką sytuację.
Rzecz dzieje się w domu. Jasiu przychodzi ze szkoły, załamany po kolejnej lekcji W-F’u. Kolejny test sprawnościowy nie poszedł po jego myśli. Siada przed telewizorem i ogląda zawody, w których niepełnosprawny Oscar Pistorius zdobywa kolejny złoty medal. Zachwycony jego wynikami, biegnie czym prędzej do mamy.
– Mamo, Mamo! Zobacz, ten Pan biega mimo, że nie ma nóżek! Ja też tak chcę!
– Ale Jasiu, ten Pan jest niepełnosprawny. Ma protezy.
– Co z tego? Ja też tak chcę!
Mama oczywiście lekceważy sytuację, dopiero po kilku miesiącach oraz po wypadku, w którym Jasiu traci dwie nogi przypomina sobie tamtą rozmowę… Opisana sytuacja wydaje się wam niemożliwa? Dziecięca wyobraźnia jest nieograniczona, a przy promowaniu niepełnosprawności na olimpiadzie właśnie do takich sytuacji może dojść. Gdy Trybunał stwierdził, że nie ma wystarczających przesłanek, aby uznać, że protezy dają Pistoriusowi przewagę nad pełnosprawnymi sportowcami, jedyne o czym wtedy pomyślałem to głupota ludzi, którzy podjęli taką decyzję. Owszem, liczą się chęci. Nikogo nie można przekreślać, ale… Wszystko ma swoje granice. I te granice o duży krok przekroczył Oscar Pistorius, czego w pewnym stopniu dowodem może być sytuacja, która miała miejsce kilka dni temu.
Oscar Pistorius zastrzelił swoją dziewczynę. Jedną z trzech linii obrony (źródło: TVN24.pl), według której Oscar ma być broniony w sądzie brzmi:
“(…) Sterydy, które miał stosować przez dłuższy czas. To one miały wywołać spustoszenie w psychice sportowca powodując tzw. „zespół endokrynogenny”. Ten może prowadzić do psychozy paranoidalnej. Jeśli taką u Pistoriusa zdiagnozują lekarze, może być uznany za niepoczytalnego. To też informacja mediów – w związku ze sterydami od Pistoriusa pobrano krew do badań.”
Zdecydowanie przerażające.
Dodaj komentarz